Katastrofa na „Słońcu Antarktydy” / Adam Hollanek
Warszawa: Wiedza Powszechna, 1958,- s. 382
Informacje dodatkowe
nakład: 10.253, projekt okładki: Brykczyński Władysław
Inne wydania: 1984 (Katowice: Śląsk)
Tłumaczenia: I. „Katastrofa na slunci Antarktidy”.- Praha : Naše vojsko, 1960 (okładka)
Na tle przygody i kryminalnych zwrotów akcji jest „Katastrofa…” rodzajem antyutopii, ostrzeżeniem przed nieodpowiedzialnym wykorzystywaniem techniki, a więc tak naprawdę arogancją, która wespół idzie – jak to często bywa – z samorozwojem, głównie tym związanym z postępem technologicznym. To ostrzeżenie przed technicyzacją w ogóle, ale przede wszystkim przed jednostkami, które jej ulegają w sposób szczególny, i którzy nie cofają się w pędzie ku nie zawsze szczytnemu jej wykorzystaniu. Akcja powieści Hollanka rozgrywa się w przyszłości, a głównym tematem jest krążący nad Antarktydą sztuczny satelita, owe tytułowe Słońce Antarktydy. Wątek kryminalny stanowi dochodzenie Jana Chryzostoma Głaza w sprawie przejęcia kontroli nad satelitą. Eksperymenty, szalony naukowiec, obcy… Oto, z czym będziemy mieli przyjemność się zetknąć, czytając powieść Adama Hollanka. Przede wszystkim jednak będziemy mieli okazję przyjrzeć się samym sobie na tle postępu, który staje się naszym udziałem każdego obecnego dnia. „Katastrofa…” jest debiutem powieściowym autora.
Recenzje książki:
- 27 lat później / Joanna Salomończyk.- [w:] Fantastyka, 1985, nr7, s. 55