A A A

Ilustracje w (...) serii ...

Ilustracje w międzywydawniczej serii książek dla młodzieży „Biblioteka młodych”; Bibliotekarz.- 2014, nr 2, ss. 15-19

Ilustratorstwo polskie, z jakim odbiorca mógł się zetknąć przed rokiem 1989, było fenomenem na skalę co najmniej europejską. Złożyło się na to kilka czynników, a obok wysokiej rangi artystów, jakich zatrudniały ówczesne wydawnictwa, było nim ubóstwo poligraficzne, wobec którego twórca-ilustrator musiał stosować takie środki wyrazu, za którymi ów stan poligrafii był w stanie choć w minimalnym stopniu nadążyć (o dorównaniu nie było absolutnie mowy). Niech przykładem będzie chociażby brak kolorów, który okazał się zbawienny dla poziomu, jaki artyści ukształtowali, i jaki stał się częścią polskiej szkoły ilustracji. Wysmakowane graficznie rysunki, często konturowe i skąpe w wyrazie, zadziwiają dziś artyzmem, szczególnie we współistnieniu z literaturą dla dzieci i młodzieży. Jedynie papier, na którym je drukowano, potrafił zepsuć końcowy efekt.

Do wysokiego poziomu ówczesnej ilustracji przyczyniła się centralna polityka wydawnicza. Wydawcy nie musieli się wyjątkowo starać o zdobywanie funduszy, ponieważ te były zapewniane przez aparat państwowy, wobec czego odwaga w poszukiwaniu nowych rozwiązań ilustratorskich nie była niczym skrępowana, prócz powszechnego w takich wyborach zmysłu estetycznego. Prace takich artystów jak Gabriel Rechowicz, Jan Młodożeniec, Aleksander Kobzdej, Jerzy Treutler, czy wreszcie Daniel Mróz, wynosiły ilustratorską poprzeczkę ponad zwyczajową percepcję młodego czytelnika, czyniąc ją bardziej wyczuloną na wysoką sztukę. W odróżnieniu od współczesnej nam rzeczywistości estetyka wydawnicza była w głównej mierze wyznaczana przez wydawców, nie zaś odbiorcę, co, biorąc pod uwagę – przynajmniej teoretycznie – plastyczne przygotowanie dyrektorów artystycznych, skutkować mogło wysokim poziomem zarówno ilustracji włamanych w tekst, jak i okładek, które nie musiały atakować krzykliwymi barwami (co możemy zauważyć na okładkach współczesnych publikacji), ponieważ w swoim stylistycznym arsenale posiadały odpowiedniejsze narzędzia, wśród których przebijały także elementy awangardy, bez jakiej sztuka, nawet ta użytkowa, nie ma prawa istnieć.

Na tle materiału ilustracyjnego, jaki pojawiał się w literaturze dla dorosłego czytelnika, prace przeznaczone dla młodzieży zadziwiały odwagą, zarówno jeśli spojrzeć na interpretację ilustrowanego tekstu, jak i określającą ją formę. Owa śmiałość miała swoje źródło na dwóch poziomach. Jednym z nich było ubóstwo poligrafii omawianego okresu: nadrzędnym środkiem wyrazu była wtedy czarna kreska, która przydawała szlachetności takiej czy innej ilustracji. Drugiej przyczyny można upatrywać w wydawniczym doborze artystów. Wobec faktu zapewniania przez państwo funduszy wydawnictwu, mogło ono sobie pozwolić wręcz na pewnego rodzaju twórcze eksperymenty, lokując się z nimi może i w pewnej odbiorczej niszy, ale i tym samym uwrażliwiając czytelnika (lub zgoła tylko tego, który ogląda obrazki) na sztukę spoza spektrum lekkich i nieskomplikowanych rozwiązań ilustratorskich. Ignacy Witz dostrzega w tej kwestii nadrzędną rolę samego artysty, uznając, iż rolą jego jest „pobudzenie i kultywowanie w dziecku tak ważnego dla całej struktury psychicznej zmysłu estetycznego, poczucia harmonii, wrażliwości plastycznej. Stanowi więc ilustracja dla dzieci również i szkołę smaku, będąc także, oczywiście swoistym rodzaju, muzeum, galerią sztuki, wystawą obrazów…”. Nie bez powodu polskie prace zajmowały czołowe lokaty na różnorakich międzynarodowych wystawach. Podsumowując Biennale Grafiki Użytkowej sprzed roku 1980 (w dwudziestoletnim okresie) Polska zajęła w ogólnym podsumowaniu trzecie miejsce.

Jednym z wydawnictw, które promowało sztukę książkową najlepszych polskich ilustratorów, była warszawska Nasza Księgarnia, do której w znakomitej mierze nawiązuje powyższy cytat, jest on bowiem fragmentem słowa wstępnego do publikacji pt. „Grafika w książkach Naszej Księgarni” (Warszawa 1964). Oficyna powstała w roku 1921 w ramach ówczesnego Związku Nauczycielstwa Polskiego, realizując ideowe cele wyznaczane przez Związek, włącznie z wspieraniem później tajnego nauczania podczas okupacji hitlerowskiej. „Nasza Księgarnia” specjalizowała się (i wciąż się specjalizuje) w publikowaniu literatury pięknej i popularnonaukowej dla dzieci i młodzieży, piastując wiodącą pozycję pośród innych tego rodzaju oficyn (min. Młodzieżowej Agencji Wydawniczej, wcześniejszego Wydawnictwa Harcerskiego „Horyzonty” czy w pewnym stopniu „Iskier” albo Krajowej Agencji Wydawniczej). Pewną specjalnością stały się dla niej publikacje serii wydawniczych, utrzymujących się przez długi czas na rynku księgarskim. Obok takich serii jak „Poczytaj mi, mamo”, „Klasyka Młodych”, „Biblioteka Złotego Liścia” czy w końcu fantastycznonaukowej „Stało się Jutro” i najbardziej rozpoznawalnego „Klubu 7 Przygód”, dość szybko ugruntowała swoją pozycję seria „Biblioteka Młodych”, której „Nasza Księgarnia” nie była jedynym wydawcą, ale sprawowała funkcję koordynatora. „Biblioteka Młodych” była serią międzywydawniczą, zainicjowaną przez Naczelny Zarząd Wydawnictw i drukowaną przez dziewięć oficyn (wyłączając „Naszą Księgarnię”). Było to: „Horyzonty”, „Iskry”, „Czytelnik”, „Śląsk”, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Wydawnictwo Poznańskie, Wydawnictwa Ministerstwa Obrony Narodowej, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza oraz Wydawnictwo Lubelskie. Seria ukazywała się w wysokich nakładach, rzędu 50-100 tys. egzemplarzy i opatrzona była lakierowaną okładką z fotografią autora na czwartej jej stronie. Publikowano w jej ramach głównie polską prozę (zarówno powieści jak i opowiadania), które cieszyły się do tego stopnia dużym powodzeniem, że niektóre tytuły doczekały się wielu edycji. Ów czynnik narodowy podkreślony został w przesłaniu, jakie drukowano na przedtytułowej stronie każdego tytułu: „Ta książka przeznaczona jest dla Ciebie, młody czytelniku. (…) Wybierać będziemy do tej serii książki szczególnie wartościowe i popularne; zabawne i poważne; (…) Słowem, będą to książki bardzo różne, lecz łączy je jedno: zostały napisane w Ludowej Polsce”. Serię zainicjowano na początku lat 70. XX wieku, ostatnie tomy opublikowano na początku lat 80., a więc istniała ona zaledwie dekadę, niemniej jednak wpisała się trwale (w tamtym okresie i później) w świadomości młodego odbiorcy. Prezentowano w jej ramach najczęściej prozę przygodową i obyczajową, zdarzały się też teksty o charakterze historycznym i fantastycznonaukowym.

Pomimo formuły zakładającej udział w projekcie większej liczby wydawnictw, serię cechowała jednolita szata graficzna, bardzo charakterystyczna na tle pozostałych publikacji dla dzieci i młodzieży w omawianym czasie (ustępowała jej nawet bardzo rozpoznawalna seria „Klubu 7 Przygód”). Specyficzny styl okładek serii odznaczał się dwoma nadrzędnymi elementami. Pierwszym z nich był tytuł książki utrzymany w trójwymiarowej manierze z niemal identycznym liternictwem, zmieniającym tylko konfiguracje barwne jego poszczególnych elementów (czyli lica i pozostałej części). Drugim wyznacznikiem oryginalnej specyfiki frontu okładki była jej właściwa ilustracja, wykonana w kompozycji kilku kolorów, czasem bardziej śmiałych, czasem stonowanych. Zarówno liternictwo jak i ilustracja była dziełem absolwenta krakowskiej ASP, grafika i ilustratora Zbigniewa Rychlickiego (1923-1989), laureata Nagrody im. Hansa Christiana Andersena na obszarze ilustratorstwa (1982). Przez długi okres pracował w „Naszej Księgarni” jako naczelny grafik; był również twórcą sygnetu tego wydawnictwa. Artysta znany jest ze swoich prac nawiązujących do estetyki tradycyjnych metod graficznych (drzeworytu), co można zauważyć choćby w takich pracach jak okładka i ilustracje drzeworytowe do „Klechd domowych” w edycjach „Naszej Księgarni”, czy też okładka do „Przez stulecia: opowiadania z historii Polski” (edycje „Naszej Księgarni”). Warto też pamiętać o plastycznym ukształtowaniu przez Rychlickiego jednego z największych dziecięcych bohaterów, jakim był Miś Uszatek. Artysta stworzył tę postać zarówno do cyklu książeczek Czesława Janczarskiego, jak i (jako scenarzysta) do animowanego serialu dla dzieci.

całość w: Bibliotekarz, 2015, nr 2
 

2009-2018 Artur Nowakowski :: webdesign - grafika